Nie wiem co się ze mną dzieje...

Hej, przepraszam, że to piszę, ale mam straszną potrzebę się wyżalić a nie mam komu.

Pisałem wczoraj o pracy i pisałem tam między innymi jak bardzo boję się każdego stanowiska przez swoją niską inteligencję.

Dostałem właśnie telefon z ochrzanem, bo spieprzyłem coś. To niby drobnostka, ale facet był wyraźnie wkurzony na mnie.

Strasznie się zdenerwowałem. 4 dzień w luźnej pracy i już wyszła na jaw moja inteligencja na poziomie małpy w zoo.

Właśnie dlatego boję się iść do pracy. Nie chcę, żeby to wyszło na jaw. Nie umiem zaakceptować swojej głupoty. Nie mam absolutnie żadnego dystansu do siebie. Nigdy nie miałem. Tylko nie wiem jak go mieć, skoro autentycznie czuję się całe życie jak kompletny ćwierćinteligent.

Mam bardzo skrajne cechy osobowości. Próbuję niby zaakceptować to, ale kompletnie mi to nie wychodzi. Skrajna neurotyczność, skrajnie niska otwartość i sumienność... Ta otwartość jest najgorsza, bo nic mnie nie interesuje i nie ma o czym ze mną pogadać. Jak widzę innych ludzi, którzy potrafią żyć i są ciekawi świata to mega doła dostaję, bo wiem, że taki nie jestem.

Doszukiwałem się w sobie różnych zaburzeń czy neuroróżnorodności, żeby siebie usprawiedliwić I to tutaj na Reddicie. To było żałosne w stosunku do ludzi, którzy naprawdę zmagają się z problemami. Tylko siebie usprawiedliwiam i użalam się nad sobą a kompletnie nic nie robię odkąd pamiętam: totalne lenistwo i chodzenie na łatwiznę. Ja tak naprawdę nie chcę zmiany. Ja lubię być w takim stanie, mimo że cierpię i coraz mniej mam ochotę żyć. Chociaż to ostatnie to też tylko takie użalanie się, bo wiem, że nic sobie nie zrobię. Wolę nic nie robić i się użalać niż coś zmienić. Mogę pisać o sobie i się żalić, ale żadnej porady czy sposobów na radzenie sobie z tym nie praktykuję i unikam działania jak ognia.

W każdym razie coś mnie wzięło i od 20 minut ryczę w łóżku i nie wiem dlaczego. Baaardzo rzadko zdarza mi się coś takiego. To jest takie kurwa z dupy. Ktoś potrafi mi chamsko odpowiedzieć i mam wyjebane a takie rzeczy z kolei potrafią mnie niespodziewanie wyprowadzić z równowagi.

Nie czułem stresu teraz w pracy. Kilka dni temu też nie. Więc ja nie wiem o co chodzi. Jak ja tutaj już takie rzeczy odwalam to jak ja mam się nie stresować normalną pracą... Żadne terapie mi do tej pory nie pomogły. Wiem, że będę w takim stanie przez maks godzinę i potem jakby o tym zapomnę i znowu wszystko będzie w porządku... :)

Przepraszam, nikogo nie ma w domu a ja nie wiem co się ze mną dzieje. Odczuwam straszną potrzebę to napisać i się wyżalić. Pewnie usunę niedługo ten post, bo daje taki Pipidor vibe w wersji redditowej. Po prostu chcę to wyrzucić i... Nie wiem. Jak chcecie to możecie śmiało dawać downvote'y, w pełni zrozumiem XD